środa, 18 maja 2016

Jak schudnąć? (i nie zwariować)

Cześć wam!
Ten dzień mnie lekko przybił, ale teraz kiedy siadam by napisać kolejny post, czuję się wspaniale. Potrzebowałam chwili spokoju, by przemyśleć co mogę naprawić w tym co zepsułam i znów jestem gotowa do działania!
Schudnąć jest łatwo czy trudno? Wiele osób mówi, że o wiele łatwiej niż utrzymać wagę i w tym momencie wyłączam się z konwersacji... Jeszcze nigdy mi się nie udało osiągnąć tego celu! Oczywiście moja waga wyświetlała mi już naprawdę różne liczby, ale nigdy takie jakie bym chciała. Próbuję znów. Tym razem z wami. Nie ukrywam, blog jest także moją motywacją :)
Odżywianie ma tak dużo złożonych procesów, że właściwie trudno zmieścić te wszystkie wytyczne w jednym poście. Postaram się to streścić. Uprzedzam, nie jestem dietetykiem, wszystko co umieszczam na moim blogu jest związane z moją, nie zawsze uzupełnioną, wiedzą. Chętnie posłucham jeśli ktoś będzie chciał mnie wyprowadzić z błędu, oczywiście za pomocą argumentów.

1. CEL 


Po pierwsze, musisz ustalić do czego chcesz dążyć. Najlepiej jak najbardziej konkretny cel.
Schudnę - NIE, BŁĄD
Będę mieć płaski brzuch - NIE, NIE, NIE 
Będę wyglądać tak, że wszyscy mężczyźni będą moi - BŁAGAM, TO AŻ BOLI
Schudnę 5 kilogramów - TAK :)

 Twój cel wcale nie musi (a nawet odradzałabym) dotyczyć liczby kilogramów. Mój cel przykładowo aktualnie odnosi się do ilości zjadanych kalorii (co i tak ma na celu schudnięcie :P). Nie koniecznie celem musi być skutek naszego postępowania, może być to samo postępowania co da nam i tak określone skutki. Jeśli wiesz jaki masz cel, to zapisz go sobie na karteczce, jakimś notatniku. Jeśli chcesz żeby Cię motywował możesz sobie przykleić w jakimś widocznym miejscu karteczkę, ale jeśli nie chcesz by inni Cię o niego pytali to oczywiście nie musisz. Zapisz, powieś lub schowaj. Jeśli twoje działanie jest przeznaczone na dłuższy okres czasu, jak na przykład schudnięcie dziesięciu kilogramów, to powinieneś podzielić go na kilka mniejszych celów. Dziesięć kilogramów przeraża. Jak jeszcze wyliczysz ile czasu Ci to zajmie, to nic tylko iść się udusić. Nie, czekaj! Ta liczba przeraża, ale co powiesz na jeden kilogram? Kurczę, jeden kilogram to pikuś przecież! Zero problemu. Teraz właśnie musisz sobie uświadomić, że twój cel to dziesięć takich "pikusiów". No i co? Łatwiej trochę, nie? Nie lubię za bardzo głowić się nad przyszłością. Ustalam, że chcę schudnąć jeden kilogram w dwa tygodnie (optymalnie) i robię wszystko na co mnie aktualnie stać, aby ten cel osiągnąć. Nic więcej. W tym momencie masz dwie opcje. Niektórzy psychologowie twierdzą, że łatwiej nam osiągnąć cel, kiedy o nim powiemy głośno, a nie schowamy w zakątkach naszego umysłu. Poczujemy wtedy się zobowiązani i nie zrezygnujemy tak łatwo. Więc możesz chwycić za telefon i wykręcić numer do najlepszej przyjaciółki, chłopaka, mamy, taty, psa i kota. Do osoby, której ufasz i wiesz, że Cię wesprze w twoich dążeniach. To może być tylko jedna osoba, a nie tysiące. Chociaż jeśli Ci to pomoże, to możesz i powiedzieć wszystkim , których spotkasz :) Jeśli się wstydzisz to po prostu napisz anonimowo na blogu. Możesz też  zostawić to dla siebie, ale jeśli tak, to potem nie narzekaj, że nikt Cię nie wspiera. Masz cel? No to do przodu!

2. DO DZIEŁA!  


Sposobów na schudnięcie jest naprawdę wiele. Ja zaprezentuję tu swój, który na samo schudnięcie się sprawdzał. To co się nie sprawdzało to ja - moja samokontrola po czasie poszła hen daleko. I obojętność. Nigdy nie bądź dla siebie obojętny, to najgorsze co możesz sobie zrobić. Ty tu rządzisz!
Na początek odradzam wszystkie możliwe diety. Czyste zło. Owszem, pomogą Ci schudnąć. Jak przestaniesz jeść to też schudniesz, całkiem szybko. Ale czy o to chodzi w życiu? Szybko schudniesz i co potem? Potem znów będziesz z powrotem ze stanem swojego ciała, tylko w gorszej wersji. Przygotuję oddzielny post o głodzeniu się i dlaczego jest to kompletnie beznadziejna opcja, ale ja nie o tym...
Dieta - źle nam się to kojarzy. Dietą jest określany nasz sposób odżywiania. Dlatego stwórz własną dietę! Dietę nie na miesiąc, dwa czy rok. Do końca życia! Oczywiście przejdzie mnóstwo modyfikacji, bo cały czas się zmieniasz i zmieniają się twoje priorytety.
Na początek pomyśl co trzeba zmienić w twoim odżywianiu? Pijesz za dużo napoi gazowanych? Wcinasz słodycze w nocy, kiedy nikt nie widzi? Czekolada to twoja słabość? A może jesz po prostu za dużo?
Niestety, słodkie uzależnia. W dodatku sprawia nam przyjemność. Co ja myślę o słodyczach? Tu streszczę szybko moją historię, a potem zapewne... was zadziwię.
Od jakiegoś trzynastego roku życia próbowałam ograniczyć słodycze. Wiedziałam, że są nie zdrowe, a ja miałam do nich szczególną słabość. W wieku dziesięciu lat potrafiłam przyjść ze szkoły zjeść serek czekoladowy (I TU KURTYNA!) z nutellą i czekoladowymi chrupkami (na swoją obronę mam tylko to, że na pudelku było napisane fit). Z czasem, robiłam miesięczny detoks na słodycze, jadłam raz na kilka tygodni coś słodkiego i dobrze mi szło. W 2015r zapadła moja, ostateczna decyzja - na rok przestaję jeść słodycze. Od Nowego Roku do kolejnego Nowego Roku. Od dwunastej do dwunastej. Odstawiłam wszystko co słodkie (ciasta, ciastka, słodkie bułki, lody, wszystko co zawiera choć gram czekolady, żelki etc.), ale także paluszki, popcorn, chipsy i tego typu rzeczy. Nie powiem, było ciężko, nie tylko przez samo ograniczenie, ale także niektóre osoby w moim otoczeniu, które ni jak nie chciały tego zrozumieć, co ja piszę, zaakceptować nawet nie mogły. Mimo to udało się. Od pierwszego stycznia tego roku z powrotem jem słodycze i... jestem szczęśliwszym człowiekiem :D Tak, sprawia mi to radość niesamowitą. Nie jem zastraszających ilości (zazwyczaj), po prostu staram się jeść racjonalnie i słodycze wcale w tym nie przeszkadzają. Nie musisz czegoś całkowicie odstawiać jeśli to lubisz. Dieta nie musi być twoim ograniczeniem. Jeśli chcecie mogę napisać specjalny post o tym niezapomnianym roku.


No to się rozpisałam...
Wracając. Jeśli chcesz schudnąć musisz jeść mniej niż dotychczas. Niekoniecznie mniej kalorii. Jeśli jesz niezdrowo i zamienisz hamburgera na sałatkę i rybę to ilość kalorii wcale nie musi się dużo zmienić, aby nastąpiła poprawa samopoczucia i wyglądu. Najważniejsze jest to co jesz. To z czego czerpiesz energię, taką energię masz. Dobra, zajmijmy się najpierw kaloriami. Istnieje mnóstwo kalkulatorów umożliwiających obliczenie twojego zapotrzebowania dlatego nie mam zamiaru się nad tym rozpisywać. Wystarczy wklepać w wyszukiwarkę.
Możliwe, że jeśli do tej pory jadłeś za dużo to wystarczy na razie tylko skrócić cyferkę. Zazwyczaj poleca się uciąć bilans kaloryczny o trzysta kalorii. Możliwe, że to na sam początek trochę dużo, wszystko zależy od twoich doświadczeń. Trzeba również wziąć pod uwagę, że zapewne zaczniesz trenować, a wtedy potrzebujesz więcej energii. Musisz słuchać i obserwować siebie. Jeśli chodzisz cały dzień głodny to coś jest nie halo. Nie bój się eksperymentować, podwyższaj i obniżaj bilans według swojego zapotrzebowania.
Oprócz samego zapotrzebowania ważne jest skąd te kalorie czerpiemy. Białko nas buduje i powoli uwalnia energię, węglowodany dostarczają nam szybszego kopa, błonnik pozwala jeść mniej i poprawiać trawienie, bez witamin pożegnamy się ze zdrowiem, tłuszcze nienasycone są bardzo cennym źródłem wszystkiego co dla nas dobre. Potrzebujemy każdego składnika by być perfekcyjną maszyną. Na początku to wszystko jest strasznie trudne. Jaki posiłek przed treningiem? Jaki po? Co zjeść przed snem? Na śniadanie węglę czy tłuszcze i białko? Jak dopasowywać różne produkty do siebie?
Zluzuj, teorii jest tyle ile ludzi i każdy ma swoją. Co lepsze, każda która dobrze na nas działa jest poprawna.
Musisz przede wszystkim patrzeć co jest dla Ciebie dobre. To, że ktoś mądry coś powiedział, ty to stosujesz, ale męczysz się z tym okropnie, bo Ci po prostu nie odpowiada, to nie rób tego. Ułóż swój plan. Ucz się, ale nie próbuj na siłę dopasować. To, że na kimś się sprawdza to nie znaczy, że Tobie pomoże, wszyscy jesteśmy inni.
Na początek zaproponuję wam fajne wyjście, dużo ułatwiające, które sama stosuję. Aplikacja na telefon, która wszystko wam ładnie wyliczy. Nazywa się, bardzo oryginalnie zresztą, "Dieta i trening" i nie przesadzę jeśli powiem, że jest fantastyczna!


Wszystko wyliczone białka, tłuszcze i węgle! Pamiętajcie, że np. 100 gramów kurczaka to nie jest 100 gramów białka.



Aktualnie dążę aby węgle wynosiły 50%, tłuszcze 20%, a białko 30%. Akurat tego dnia ładnie mi wyszło :)
To naprawdę ogromny plus, że nie trzeba tego samemu liczyć...


Możemy także wybrać trening i zobaczyć ile kalorii dzięki niemu spaliliśmy. Mamy kilka kategorii do wyboru więc nie ma problemu.
Dla początkujących jest to naprawdę świetna opcja, którą polecam! (post niesponsorowany żeby nie było)
Z czasem nie widzę już jedzenia tylko skład i ilość kalorii :P

3.PODSTAWA


Okay, to jeszcze kilka podstawowych rad ode mnie.
  • Posiłki powinno się spożywać w odstępie co 2 do 4 godzin. Cztery godziny to absolutny maks.
  • Cztery, pięć posiłków dziennie to naprawdę całkiem niezły sposób i możliwy do rozplanowania 
  • Warzywa, warzywa, warzywa - totalny must have. Najlepiej do co najmniej trzech posiłków. Surowe, gotowane na parze... Mniam! 
  • Owoce - owoce są również dosyć zdrowe, tylko trzeba uważać żeby nie przeholować, bo zawierają dość sporo cukrów. Dobrze zastąpią nam słodycze jeśli trudno nam się od nich uwolnić.
  • Orzechy, nasiona - tłuszcze nienasycone w pysznym wydaniu! To także warto uważać na ilość, bo są niezwykle kaloryczne, ale również niezwykle zdrowe. Naprawdę warto dodać do chrupek na śniadanie rano, nawet jeśli zwiększy nam to kaloryczność.
  • Napoje gazowane - wyrzuć do śmietnika, albo przynajmniej mocno ogranicz. Nic dobrego z tego nie będzie. 
  • Woda - pij kiedy tylko poczujesz pragnienie. Woda ma naprawdę niesamowitą moc uzdrawiającą. 
  • Słodycze - jedz z głową. Warto kombinować samemu i robić sobie w domu zdrowsze zamienniki :)
W tym poście tyle mogę powiedzieć o odżywianiu. Są to absolutne podstawy. Zresztą warto się dokształcać na własną rękę. Nie bój się zadawać pytań. Chciałabym wam polecić świetną książkę o diecie i treningach - "Piękna papryczka uwodzi kształtem" Pani Edyty Draus. Najlepsza tego typu jaką czytałam. Znacie?

O treningach w następnym poście! Pamiętajcie dieta to 70% sukcesu.
Co wy byście dodali od siebie? Dajcie znać w komentarzu!
Wspaniałej środy! 
Ula

4 komentarze:

  1. Jej, tyle razy już sobie postanawiałam "schudnę!" - motywacji i siły by pilnować zaleceń, godzin posiłków i ich jakości a także regularnych ćwiczeń starczało mi na tydzień, dwa... a potem pojawiała się myśl o słodyczach. I koniec, przepadło :P ale postawienie sobie celu - pikusia - 1kg na 2 tygodnie może coś mi pomoże? Zobaczymy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Działamy, działamy :D Motywację trzeba znaleźć w sobie, powinniśmy odnaleźć przyjemność w naszym dążeniu do celu. Trzymam kciuki, próbujemy razem :)

      Usuń
  2. ja myślę, że wszystkie te rady większość osób które chociaż próbowały przejść na dietę, znają bardzo dobrze. problem leży w odległosci jaka dzieli znanie od faktycznego wcielania w życie:) a prawdę nie wiem jak ktoś potrafi schudnąć bez polubenia się z warzwami czy aktywnoscią fizyczną- w sensie robiąc wszystko na siłę i tylko dla spadającej wagi...mam to szczęście że zdrowe jedzenie po prostu bardziej mi smakuje a jeśli nie chudnę to tylko dlatego że już mi na tym nie zależy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie faktycznie masz szczęście :D Ja także nie wiem jak można trenować tylko po to aby schudnąć - sport jest tak niesamowity, że trudno zrozumieć jak można go wykorzystać tylko do takiego celu.

      Usuń