piątek, 24 czerwca 2016

MAŁA PRZERWA NA OBÓZ ŻYCIA

Witajcieee!
Stało się - ukończyłam szkołę z wyróżnieniem. Dzisiaj załatwiałam też sprawy związane z liceum i mogę już spokojnie czekać na wyniki. Jak najlepiej czekać? Na obozie! Wyjeżdżam jutro rano i nie będzie mnie przez dwanaście dni. Tyle czasu możecie się mnie na blogu nie spodziewać - na obóz jest zakaz zabierania jakiejkolwiek elektroniki, bo jest to obóz życia. Co będziemy tam robić? Spać pod namiotami i poznawać wszystko czego w szkole nie uczą, a co jest nam potrzebne - gotowanie, wbijanie gwoździ, taniec towarzyski, pranie (nie w pralce!), samoobrona i wiele innych rzeczy (brakuje rozliczania PIT-u). :D
Bardzo się cieszę z wyjazdu. Przepraszam, że nie będę mogła pisać, ale obiecuję - nadrobię zaległości. Nie tylko u siebie, ale także u was (nic nie może mnie ominąć) ;)


Będziecie się chcieli dowiedzieć więcej o wyjeździe po powrocie? Co wy planujecie na urlop czy wakacje? Napiszcie co u was!
Dajcie znać! 
Gwiezdnego wieczoru :)

sobota, 18 czerwca 2016

Słońce, słoczeczko, poparzenie...

Heeeej!
Czy u was też był  wczoraj taki wiatr? U mnie tak wiało, że podczas jeżdżenia na rolkach albo ledwo jechałam, albo rozpędzałam się bez żadnego wysiłku. Niezła zabawa :D Dzisiaj już tak nie wieje, ale podczas porannego biegania przez park łatwo było dostrzec skutki - gałęzie, a nawet całe drzewa leżały porozrzucane po całej powierzchni tego miejsca. Widok trochę jak po bitwie. Zresztą, wczoraj wracając z rozdania nagród przez pewną część Warszawy, naliczyłam trzy, wyrwane wraz z korzeniami, drzewa. Czy u was wszystko w porządku?
No właśnie, wczoraj był dzień pełen emocji i postanowiłam wam się pochwalić - zdobyłam tytuł "Talent Woli" w kategorii literackiej. Literackiej? Oprócz bloga pisze wiersze, opowiadania, książki i wszystko co można słowami opisać. Naprawdę cieszę się bardzo z tego osiągnięcia.


 Mój strój na rozdanie - kropki, kropki, kropki. 

    Statuetka :)  

 

Słońca, plaża, opalanie...

 Oprócz rozdania nagród, wczoraj także dostałam wyniki egzaminów. Został mi ostatni tydzień w tej szkole. Co oznacza, że zaczynają się wakacje. W lato jak wiadomo, wiele kobiet chce się opalić. Opalenizna jest pewnego rodzajem wyznacznikiem i pożądanym przez bardzo wiele osób aspektem urody. Nie bez powodu tyle ludzi wydaje pieniądze na solarium. W każdym razie, Ci bardziej zmotywowani, aby urzeczywistnić swoje marzenia, podejmujemy się wylegiwania na plaży od rana do wieczora byleby wrócić brązowi z urlopu. Czy nikomu nie marzy się takie pytanie? 
- Hej Anka, aleś ty się opaliła. Gdzie byłaś na urlopie? 
Wszystko po to by móc wygłosić tyradę, o tym jak wspaniale spędziło się czas. No i dobrze. Wspomnienia z wakacji to naprawdę super sprawa, a rozmawianie i opowiadanie o nich sprawia nam przyjemność. Tylko czy, jak to mówi mój tata, smażenie się na słońcu to dobry pomysł? 

Po pierwsze 


Dobrze, daruję sobie wygłaszania kazania o tym, że możemy dostać w prezencie raka skóry, bo o tym każdy wie. Ta świadomość towarzyszy mi od najmłodszych lat i w sumie jako dziecko, ignorowałam ją. Trudno o to winić najmłodszych, od tego są opiekunowie na obozie i rodzice aby dzieciaki przypilnować. Dlatego też zawsze był smarowana kremem w filtrem. W końcu jednak osiągnęłam taki wiek, że przestano się tym interesować. Twoje życie, twoja sprawa. Czasami się smarowałam, nawet w sumie nie rzadko, ale jaka była moja rozpacz, kiedy pojawiło się przebarwienie na skórze. Na dekolcie. Cholera jasna, że tak się wyrażę. Pani dermatolog przypisała stosowny krem, który nieco zneutralizował skutki mojego zachowania, ale co się stało już się nie odstanie i trzeba ponosić konsekwencje. Przebarwienie nie zniknęło do końca. Można oczywiście poddać się kuracji, która miałby na celu usunięcie go, ale nie dość, że kosztuje ile kosztuje, to jeszcze według Pani Dermatolog nie zawsze działa. Na razie porzuciłam ten pomysł. Więc co robić żeby nie dostał raka, wysypu piegów i przebarwień? Krem z filtrem. Nie 10. Piętnastkę co najmniej, a jeśli ktoś ma skłonności do przebarwień jak ja, to im wyższy tym lepszy. Nie smarujemy się raz na pobyt na plaży, ale co dwie godziny i po każdej kąpieli w wodzie. Przypominam tylko, że nasza wymarzona opalenizna to tak naprawdę obrona ciała przez promieniowaniem.  

Po drugie 


Starałam się zgłębić temat i dowiedziałam się o czymś, o czym nie miałam pojęcia. Trzeba chronić oczy.  Kiedy słońce świeci nam w twarz, mrużymy oczęta przez co szybciej robią nam się zmarszczki wokół nich. Dobrym rozwiązaniem są oczywiście okulary przeciwsłoneczne. Nie dość, że świetnie wyglądają, to jeszcze pomagają. Same plusy. 

Po trzecie 


Włosy. Włosy lubią się w wakacje przesuszać. Istnieją specyfiki z filtrem specjalnie na włosy, można używać różnego rodzaju olejków. Gdzieś wyczytałam, żeby mokrych nie suszyć na słońcu tylko w cieniu. Kiedy jestem na obozie to raczej trudne, bo po kąpieli w jeziorze, idziemy na kajaki czy gramy w siatkówkę. Po to właśnie wynaleziono czapki i kapelusze. Dzięki nim nasze włosy zachowają swój blask, nie przesuszą się. W dodatku czapki chronią przed udarami. Wniosek jeden - Noście nakrycie głowy! 


Podsumowując


  • Krem z filtrem to podstawa każdego plażowicza!
  • Okulary przeciwsłoneczne to świetny dodatek do stroju, ale również pomocnik w walce ze zmarszczkami.
  • Nakrycie głowy to totalny must have. Jeśli nie chcesz zemdleć na plaży to polecam.
  • Woda - w poście nie wspomniana, ale w upalne dni człowiek potrzebuje nawet 1,5l więcej! Bardziej się pocimy i potrzebujemy uzupełniać płyny. Nie odwodnijcie się!

 

Hipertermia


Na koniec jeszcze sobie pogadam o hipertermii czyli po ludzku, przegrzaniu organizmu. Powodem jest nadmierne przebywanie na słońcu. Objawy - nudności, zaburzenia wzroku, nie miarowe bicie serca, utrata przytomności, ból i zawroty głowy. Jeśli pozostaniemy w takim stanie dłuższy czas to możemy nawet doprowadzić do śmierci. Średnio przyjemna opcja. Jeśli poczujemy się źle na słońcu to od razu przenieśmy się do cienia i napijmy się wody, najlepiej w temperaturze pokojowej. Zimna może wywołać szok termiczny. Jeśli przegrzejemy organizm, to aby go ochłodzić, przydałoby się zrobić chłodne okłady na głowę i resztę ciała. Chłodne, a nie zimne. Kładzenie kostek lodu na czoło, stanowczo odradzam. 


To chyba tyle mam wam do powiedzenia w kwestii uważania na słońce. Niestety, wiele ludzi opala się nieodpowiedzialnie. Szczerze? Ja w tym rok już zdążyłam spalić sobie plecy. Posmarowałam się kremem, ale jak widać nie poradził sobie z godziną na kajakach. Lecę do sklepu i kupię z wyższym filtrem. 

Nie przeszkadza wam, że w pierwszej części postu opowiedziałam trochę o sobie? Na wielu blogach istnieją co tygodniowe posty podsumowujące tydzień czy coś w tym stylu. Co o tym myślicie? Zabezpieczacie się przed słońcem? Macie jakieś uwagi czy rady? Dajcie znać.

Słonecznej soboty :)
Ula

niedziela, 12 czerwca 2016

Ludzie na naszej drodze - motywacja vs demotywacja

Czeeeeść kochani!
Jak wam leci niedziela? Potrenowane czy dzisiaj odpoczynek? Dobra pogoda na rolki (przynajmniej u mnie) - sprawdzone info.
Kiedy pragnie się osiągnąć jakiś cel i się realizuje zamierzone plany to zawsze na naszej drodze stanie w końcu jakiś "ludź". Ludź ten może być negatywnie lub pozytywnie nastawiony do nas i naszej historii. Czasami będzie nowo poznany, a czasami ktoś szczególnie nam bliski. Tu zaczyna się konflikt, co jeśli bliski nam ludź postanawia strajkować w stosunku do nas? Co jeśli nowy ludź okaże się wsparciem lub przeszkodą?


Ludzie mówią... 

 

Ludzie mają to do siebie, że uwielbiają gadać. Najlepiej o sobie, a jak im się temat skończy (chociaż niektórzy mają niewyczerpalny) to o wszystkim co im przyjdzie do głowy. Co usłyszeli, zobaczyli, co im ktoś powiedział, filozofia, dietetyka, wojny na świecie, polityka, jak zniwelować głód w Afryce. Zauważyłam tendencję i niezwykłą chęć do - Nie znam się więc się wypowiem. Co z tego, że rozmawiam z absolwentem medycyny, ja o tym przeczytałem w internecie! Problem w tym, że prawie każdy ma własne zdanie i uważa, że właśnie jego opinia jest tą poprawną. Oczywiście, dobrze jest mieć swoją drogę, ale czysto teoretyczna wiedza nie potrzebuje domysłów. Albo coś jest jakie jest i zostało udowodnione naukowo, albo takie nie jest. To nie filozofia. Dlatego nie zdziwcie się, kiedy w drodze na swój Mount Everest spotkacie ludzi, którzy za wszelką cenę będą chcieli was zepchnąć w dół. Albo będą to robić nieumyślnie, dając swoje "dobre rady". 

 

Dwa typy ludzi aniołów

 

Pozwoliłam sobie wyróżnić dwa typy ludzi, którzy wpłyną na Ciebie pozytywnie. Moim zdaniem, jako wsparcie potrzebujesz obu motywacji (czasami wystarczy jeden człowiek by dostać obie rzeczy). 

 

Anioł zrozumienia


Uwielbiam  ludzi, którzy potrafią mnie wysłuchać i w dodatku zrozumieć. Jako że jestem nieco walnięta, a mój tok myślenia jest jak tornado (wczoraj się dowiedziałam) to potrzebuję kogoś, kto będzie nadążał i nie zgubi się w połowie. W dodatku w plątaninie uczuć nie zrozumie na opak wszystkiego co powiedziałam. Niestety zdarza mi się nawijać o jednym, a mieć na myśli zupełnie co innego. Wypowiadać się kompletnie nie umiem, bo tu znów za wolno myślę i nie mogę uformować logicznych zdań. Musze pisać, bo inaczej szlak mnie trafi. Jestem dosyć zamknięta w sobie więc jak już mówię, to potrzebuję komunikatu, że wszystko jest ze mną w porządku. Lubię widzieć, że ktoś próbuje mnie wesprzeć, że wcale (jeszcze) nie zwariowałam, chociaż tak mi się wydawało. Po prostu każdy potrzebuje kogoś, kto nas nie wyśmieje, nie zbagatelizuje naszych problemów i nie odprawi z kwitkiem. Kogoś kto nas wysłucha, bo wie jak ważny dla Ciebie jest ten problem (chociaż to zazwyczaj jakiś banał). Każdy potrzebuje mówić i w dodatku być wysłuchanym. Tacy ludzie to skarb. Ich zadaniem jest po prostu usłyszeć, przyjąć do wiadomości i iść z nami dalej. Tyle wystarczy by nam pomóc. 


Anioł bokser

 

 Takich ludzi też uwielbiam. Czasami ma się dość przytakiwania i głaskania po główce i wtedy idzie się do nich. Kawa na ławę, kopa na szczęście i człowiek ma motywację na kolejne trzy tygodnie. Zazwyczaj wolę zostać wysłuchana i to mi pomaga, ale wtedy każdy problem wydaje mi się poważniejszy.  Zdarza się, że jedynym sposobem poradzenia sobie z przeszkodą, jest pójście do kogoś kto lekko to zbagatelizuje, nie do końca wgłębi się w ten huragan uczuć, który w nas szaleje, da jasne rady i powie - Nie bierz tego aż tak na poważnie. Wyluzuj. 
Po prostu weźmie to na chłopski rozum. To typ ludzi, który inaczej chce pomagać i ta pomóc jest w porządku. Jeśli chce się zrozumienia to idzie się do kogoś kto pojmie naszą psychikę, a czasami chce się opowiedzieć komuś kto wyznaczy konkretne czynności do zrealizowania.  I to jest w porządku. Żeby się pozbierać potrzebuję usłyszeć od kogoś, że coś jest nie tak, jakiś konkret - Sporo przytyłaś/ Weź się w garść/ Zacznij się uczyć/ Twoje zachowanie jest nieodpowiedzialne. Zazwyczaj takie słowa ranią. Niestety, często taka osoba może nam wbić gwóźdź, szczególnie jeśli nie potrafi zrozumieć tego co przeżywamy i źle interpretuje nasze słowa. Właśnie dlatego masz wybór - przecież nie zawsze musisz się jej zwierzać szczególnie z jakiegoś bardzo delikatnego tematu. Jednakże czasami dobrze jest usłyszeć surowe słowa, bo chociaż zabolą to mogą zmotywować nas do działania, a dzięki radom danym przez tą osobę, będziemy mieć jasny cel przed sobą. 



 

Dwa typy ludzi morderców  

 

Przedstawię wam dwa rodzaje ludzi, którzy mordują naszą motywację, pewność siebie i czas, który im poświęcamy, a wcale nie są tego warci. 

 

Morderca z premedytacją 


Ci są chyba najgorsi, bo celowo chcą nas zepchnąć z góry na którą się wspinamy. Zaplanują jak nas ośmieszyć, zdemotywować, poniżyć i ogólnie zmieszać z błotem. Kiedy będziemy mówić o sukcesie, dodadzą słowa, które go umniejszą. Przy nich nie można się wybić, ani wyróżnić, tutaj on rządzi i on wygrywa. Jaki mają motyw? Zazwyczaj czysta zazdrość, brak pewności siebie, wiary w swoje umiejętności i sukcesy, a czasami po prostu z jakiegoś powodu nas nie znoszą. Może wygenerowali sobie nieprawdziwą wersję nas i nie mogą się z tym pogodzić. Jedno jest pewne - Ich problem w stosunku do Ciebie nie jest twoim problemem. Łatwo powiedzieć. Sytuacja  w pewnym momencie może się zrobić naprawdę nieprzyjemna. Są dwa wyjścia, albo zwalczać chamstwo chamstwem, albo dobrem. Zależy. Jeśli ktoś Cię okłada pięściami to nie będziesz go grzecznie prosił aby przestał, tylko wstaniesz i zasadzisz mu takiego kopa, że więcej na Ciebie krzywo nie spojrzy (w przenośni oczywiście). Czasami nie ma innej drogi żeby dotrzeć do ograniczonego umysłu. Natomiast jeśli ktoś jest po prostu złośliwy to zawsze możesz zdobyć się na odwagę by zachowywać się odwrotnie. Kiedy rzucisz, że chodzisz na fitness, a on doda, że to Ci nie pomoże to możesz go zaprosić by poszedł razem z Tobą. Można się zdobyć nawet na szczerą rozmowę na osobności i walnąć wprost - Czemu zachowujesz się jak kobieta z wiecznym okresem? Co ja Ci zrobiłem?
Nasze zachowanie zależy od sytuacji w jakiej się znajdujemy. Warto wszystko dobrze przemyśleć i nie kierować się emocjami. Pomimo zachowania tej osoby warto by było traktować ją z szacunkiem i  pamiętać, że to nadal drugi człowiek, który może mieć jakiś poważny powód lub bardzo słabą sytuację. Może potrzebuje naszej pomocy?

Cichy morderca - agent 

 

Niby wszystko między wami w porządku, ale tu jeden komentarz, tam drugi, znów umniejsza twoje zasługi i ogólnie jakoś źle czujesz się w jego towarzystwie. Daje Ci rady, chociaż nie ma pojęcia o czym właściwie mówi, dane z ery dinozaurów, nie interesuje się tym, ale pomoże, no bo może, a jemu się wydaje, że ty to wszystko robisz źle. On chce pomóc. Bardzo go interesuje jaki masz teraz plan, musi znać wszystkie szczegóły i może takie szczere zainteresowanie byłoby w porządku gdyby nie to, że zaraz potem komentuje co on by zrobił i oczywiście, że lepiej. Po czasie masz jego dobrych rad powyżej uszu, ale trudno go spławić. Po szczerej rozmowie dowiadujesz się, że jesteś niewdzięczny i nie potrafisz docenić jego wspaniałej pomocy. Jesteś beeee. Powiedziałabym żeby poszedł do diabła, ale czasami jest to bliska nam osoba i co poradzić? Jego motywy są dobre, stara się nam pomóc. Naprawdę łatwo docenić jego zaangażowanie, ale pakowanie się butami w czyjeś życie i przy okazji robienie mu przykrości to raczej słaby pomysł na pomoc. Jeśli jest to bliska osoba jest jeszcze ciężej, bo co innego usłyszeć od nieznajomego, że jesteśmy beznadziejni, a co innego od rodzica czy rodzeństwa. Trudno wyjść z tej sytuacji bez straty, jeśli szczera rozmowa nie pomaga to trzeba w końcu odpuścić i po prostu nie słuchać. Nie brać tego ciągłego narzekania do siebie, bo ono wcale dla Ciebie nie jest, tylko ma na celu dowartościować tą osobę. Trudno jest słuchać, że "przecież mogłaś lepiej", ale jeśli nie ma innej opcji to trzeba uciekać i ignorować. Warto w tym przypadku także działać w druga stronę, dowartościowywać tą osobę, chwalić. Może zadziała, w końcu jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. 

Jaskie macie sposoby na "morderców"? Do którego "anioła" częściej się zwracacie? I najważniejsze - oglądacie dziś mecz Polska - Irlandia Północna? Dajcie znać! :D
Ciepłej niedzieli! 
Ula
 

wtorek, 7 czerwca 2016

Żyły na rękach i kolka podczas biegu - po co to komu?

Dzieeeeeeńdobry!
Jak tam u was? Wczoraj chyba pobiłam swój rekord biegowy. Chyba, bo oczywiście aplikacja na telefonie nie mogła zsynchronizować się z lokalizacją, więc w sumie nic nie działało. No, ale się liczy! :P
Ponadto w końcu po dwóch miesiącach, udało mi się skończyć rozgrywki szachowe w mojej szkole. Misja zakończona całkowitym sukcesem.
Dzisiaj może omówię kilka ciekawych zagadnień. Zacznę od...

 

KABLE - CZYLI WYSTAJĄCE ŻYŁY W AKCJI


Zagadnień wklepanych w wyszukiwarkę typu "wychodzące żyły na rękach", "żyły na rękach u chłopaków" czy moje ulubione - "żyły na rękach jak zrobić", jest naprawdę mnóstwo. Większość osób (szczególnie chłopaków, mężczyzn) po rozpoczęciu treningu siłowego zaczyna zauważać coraz bardziej wystające żyły. Niektórzy patrzą na to z większą, inni mniejszą aprobatą. Kobiety dosyć często widzą to w ten sposób -  faceci z żyłami na rękach są naprawdę seksowni. Pytanie, skąd to właściwie się bierze? 
Waskularyzacja = uwidocznione żył na ciele. Proces ten spowodowany jest rozszerzaniem się żył podczas treningu, aby szybciej dostarczyć organizmowi między innymi tlenu do komórek mięśniowych. Zazwyczaj najszybciej pojawiają się na nogach (przy stopach)  i rękach. Mogą występować i u kobiet, i u mężczyzn, jednak częściej u facetów, co jest związane z ilością tkanki tłuszczowej (kobiety są zaprogramowane na większą ilość ;)). Od czego zależy czy będziemy mieć tak (nie)pożądane kabelki? Tak jak wspomniałam, przede wszystkim od ilości tkanki tłuszczowej (co też wpływa na to gdzie się pojawiają najpierw), ale także od grubości skóry i innych genetycznych zależności. Czy jest to pożądany efekt? Zależy od preferencji, na pewno nie jest to nic złego ani niepokojącego. 



AUAAAA! - KOLKA PODCZAS BIEGU


Już nie raz omal nie zwariowałam na trasie przez to głupie kłucie w boku. Na szczęście, kolka ma to do siebie, że im częściej się biega tym rzadziej ona się pojawia. Co to w ogóle jest? To kłujący ból w lewym boku. Jakie są jej przyczyny? No na przykład ta kanapeczka zjedzona dziesięć minut przed biegiem. Oczywiście, posiłek zbyt bliski godziny wybiegu na trasę to tylko jeden z czynników. Ponadto kolkę może powodować: nieprawidłowa dieta (z zaburzeniami na któryś składnik lub minerały), nieodpowiednia dla nas intensywność wysiłku, brak rozgrzewki przed treningiem, nieprawidłowy oddech etc. Najczęściej nawiedza początkujących biegaczy, ich organizm często nie jest jeszcze przystosowany do takiego wysiłku. Dobra wiadomość jest taka, że zapewne ta uciążliwa przypadłość w końcu da spokój. A co zrobić jak już się czepnie? Niektórzy nie mogą dalej biec, ja mam dosyć dużą odporność na ból i staram się ignorować gościa. Zazwyczaj wtedy trochę zwalniam i uciskam ręką bolące miejsce. Jak zatrzymam się na czerwonym świetle to mogę trochę porozciągać tułów i porobić kilka skłonów na boki.  To zazwyczaj wystarcza. Jak byłam na zawodach to nauczycielka wuefu powiedziała, że odchylanie się do tyłu (rozciąganie brzucha tak jakby) chroni przed kolką. Odpowiednia rozgrzewka na pewno pomaga. Jeśli nie możesz biec przez ból to idź, ale nie kucaj ani nie siadaj (zresztą po wysiłku nie wolno od razu siadać ani się kłaść). Na kolkę warto też wytoczyć ciężką kawalerię i wzmacniać mięśnie brzucha, nie tylko te zewnętrzne, ale i wewnętrzne (na które ładnie działa np. deska/plank czy yoga), ponieważ ten ból może być też spowodowany nieprawidłową postawą (której nie możemy utrzymać właśnie przez zbyt słabe mięśnie).
Więc co robić, aby kolka omijała Cię dalekim łukiem? Przede wszystkim posiłek co najmniej godzinę przed startem. Z tym różnie bywa, musisz samemu znaleźć odpowiednio wystarczający czas. Ja na przykład potrzebuje co najmniej trzech, a nawet czterech godzin po posiłku by móc swobodnie biec. Zależy też od posiłku - jego kaloryczności i składników odżywczych. Im "lżejszy" będzie tym lepiej. Rozgrzewka przed biegiem to absolutna podstawa, nie tylko ze względu na kolkę. Intensywność wysiłku powinna być taka, abyś w trakcie mógł w miarę swobodnie porozmawiać. No i wzmacnianie mięśni.

Na koniec mała motywacja:


Co myślicie o kabelkach? Jakie znacie dobre sposoby na wygrywanie z kolką? 
Dajcie znać! 
Aktywnego dnia! 
Ula
 

środa, 1 czerwca 2016

Forma na wakcje!

Dzień dobry!
Dzisiaj 1 czerwca! Wszystkie dzieci o tym wiedzą ;). Wiecie co jeszcze ta data oznacza? Pojawianie się w licznych częściach internetu sloganów o treści "Sezon bikini", "Jak schudnąć do wakacji?", "Szybka dieta", "Forma na wakacje" etc...
Tak, bo miesiąc przed wyjazdem to idealny czas aby schudnąć osiem kilo.

 

Forma na wakacje


Okay, nie znamy się jakoś bardzo długo, ale chyba już zauważyliście jak drażnią mnie tego typu teksty? Kiedy słyszę w czerwcu pytanie "Jak schudnąć do wakacji?" to aż się we mnie gotuje, szczególnie jeśli ktoś się obijał cały rok i nagle mu się przypomniało. Ja wiem, ludzie muszą zawsze wszytko robić na ostatnią chwilę, ale bez przesady. Na szczęście nie jestem osamotniona:

"Facebook, YouTube i blogosfera uginają się pod ciężarem kolejnych fit wyzwań. W końcu trzeba przygotować ciało na wakacje i zrobić formę na lato.
Chcecie dostać ode mnie najlepszą radę na to, jak przygotować ciało na sezon bikini?
  1. Naszykuj bikini.
  2. Rozbierz się.
  3. Nałóż na siebie bikini.
Dzień dobry, właśnie przygotowałaś się do sezonu bikini!"
dr Lifestyle

Pani Monika Gabas (prowadząca tego bloga KLIK) w końcu powiedziała to, co bardzo chciałam usłyszeć z innych ust niż moje. Tyle wystarczy by być gotowym na sezon bikini. A co z formą lub jej brakiem?

Jestem wielbicielką sportu. Byłam od kiedy pamiętam. Jestem pewna, że będę jeszcze długo, długooo... Wiecie co? Znów nie jestem gotowa z formą na lato. Piąty raz z rzędu. Kurczę i co teraz? Znów nie zdążyłam schudnąć. Znów będę reprezentować wieloryby nad morzem i morświny nad jeziorem. I... i tym razem mi to nie przeszkadza aż tak. Nie robię formy na lato, zresztą nigdy takiego pomysłu nie wpuściłam do swojej głowy. Robię formę do końca życia. Nie od dzisiaj, tylko od jakiegoś czasu i tym razem jestem pewna, że się uda. W te wakacje jeszcze nie zaprezentuję światu idealnie krągłego tyłka, ale za rok... Kto wie? Ale to nie będzie forma na lato. Nie będę się głodzić by mieć płaski brzuch na plaży. Czy to naprawdę takie ważne? Czy nie lepiej jest się po prostu dobrze bawić mimo tego jak nieidealnie wyglądamy? Twoje cele nie muszą być na teraz. Nie potrzebujesz presji. Powinniśmy się starać budować sylwetkę regularnie, a nie miesiąc przed. Ja trenuję dziś, będę trenować jutro i pojutrze i popojutrze... Będę się zdrowa odżywiać jutro, pojutrze, popojutrze i tak dalej, i tak dalej. Nie dlatego, żeby wcisnąć się w mniejszy rozmiar tylko dlatego, że kocham sport, siebie, swoje ciało i życie. I szanuję to. Nie mam zamiaru się spieszyć, bo nie muszę.


 Ale ja chcę być piękna!


Od czasu do czasu rodzi się we mnie taki bunt. Trochę też złość, że znów nie dałam rady. Staram się wtedy pomyśleć o przyszłości. Chciałabym żeby sport w życiu ludzi był czymś więcej niż tylko środkiem do spadku wagi. Żeby był pasją, przyjemnością. Żeby uczył, ale przede wszystkim nie był postrzegany tak wręcz powierzchownie. Wiecie o czym mówię? 
Tłumy zbuntowanych kobiet szukają teraz rad jak szybko schudnąć i dobrze wyglądać w kostiumie. Pierwsze co wyskoczy to różnego rodzaju diety, głodówki, ale też gorsze pomysły jak zakupienie pasożyta czy leki przeczyszczające do stosowanie po każdym posiłku. Jest sobie taka dziewczyna, załóżmy trzynastoletnia i ona to wypatrzy. Myślicie, że nie spróbuje? Myślicie, że pomyśli jakie to głupie? Niektóre pewnie tak, ale inne nie. I nie tylko nastolatki. Co śmieszniejsze, przy głodówkach jest co najmniej kilka komentarzy, bardzo pozytywnych komentarzy. Głodówki reklamują niektóre kobiety (zresztą niektórzy mężczyźni także) i opowiadają o wspaniałych i przede wszystkim szybkich efektach. Przecież tego nam potrzeba! Przy dietach tysiąc kalorii również. A czytającym już się świecą oczy. Tylko niektórym z pragnienia, a innym z zażenowania. 
A ktoś wypisał konsekwencje? Gdzie jest ta długa lista negatywnych zjawisk? Nie ma. Nikt im nie powie. 

Zaburzenia odżywiania  


Jeśli ktoś nie zna konsekwencji swoich czynów i się decyduje to pół biedy. Gorzej, jeśli je zna i nadal chce to ciągnąć. Tu już nie chodzi o fizyczną część nas. Psychika ma na tym etapie już przewagę. Pragnienie zmiany naszego wyglądu przysłania nam wszystko wokół. Przestają nas interesować wszystkie inne rzeczy, cały umysł pochłonęły nam plany i marzenia. Plany autodestrukcji. Czy ktoś nam uświadomił, że w życiu są o wiele cenniejsze rzeczy niż sylwetka? Lepiej o tym wiedzieć, nim będzie za późno. 
Zaburzenia odżywiania wynikają zazwyczaj z nienawiści do siebie, stresu  i innych niszczących nas czynników. 

 

ANOREKSJA 

 

Istnieje  mnóstwo blogów poświęconych tej chorobie. Blogów motywujących. Motywujących do chudnięcia. Na czym polega ta choroba chyba większość wie. Jeśli nie, to szybko wyjaśniam - na niejedzeniu. W uproszczeniu o to właśnie chodzi. Według pro - ana, motylków czy inaczej nazywających się osób, ale o tym samym celu, chodzi o dojście do perfekcji, do ciała o jak najmniejszej ilości tłuszczu. Czy ktoś pomyślał, co jest jak już się to osiągnie? Pewnie nie, bo osiągnąć się tego nie da. Tak naprawdę chodzi o to by chudnąć, anorektyczkom nigdy nie jest wystarczająco mało kilogramów na wadze, więc praktycznie nie da się osiągnąć celu. Ale próbować można.


Pierwszy etap zaczyna się od ograniczeń. Osoba (zazwyczaj o normalnej wadze) na początku po prostu ogranicza jakieś produkty. Nie było by nic w tym złego, gdyby nie to, co się zaczyna rodzić w jej głowie. Pierwsze efekty zazwyczaj są fajne, inni chwalą jej sylwetkę i upór. Dochodzi sport. Potem ograniczenia innych produktów. Sport. Ograniczenia. Więcej sportu. Ograniczenia. Sport w końcu odpada, bo osoba nie ma siły. Ograniczenia. Ile kalorii spożywa? Im dalej tym mniej, zazwyczaj się w końcu zatrzymuje na 200 - 300 kcal w ciągu dnia. Serek i jabłko. Albo nic nie je jakiś czas jak wytrzyma. Można połączyć anoreksję z bulimią. Wtedy kiedy w końcu ta osoba coś zje, to zmusza się do wymiotów. Musi się ukarać. Anoreksji może towarzyszyć samookaleczenie. Dochodzi do tego, że osoba chora zastanawia się ile kalorii ma pasta do zębów. I co potem? Może jak ktoś zdąży to pośle osobę na terapię. Albo zmotywuje do walki. Przed wszystkim uświadomi problem, bo chorujący często go nie widzi. Jakie są skutki takiego (nie)życia? Brak miesiączki u kobiet. Jeśli taki stan będzie utrzymywał się dłużej to może to doprowadzić do bezpłodności. Ponadto osłabienie kości więc łatwe złamania, osteoporoza... Problemy z układem krwionośnym np. hemofilia, z układem nerwowym - napady drgawkowe, depresja, układu krążenia np. zaburzenia rytmu serca, oprócz tego osłabienie i bóle mięśni, suchość skóry, łamliwe włosy i paznokcie, wymioty, wzdęcia, ostre bóle brzucha, hipoglikemia... To nawet nie połowa. Siada wszystko. Człowiek UMIERA. 


W dodatku osobom chorym cały czas doskwiera niesamowite zimno. Organizm już nie ma tyle energii by wytwarzać ciepło, próbuje ostatkiem sił podtrzymać funkcje życiowe. Najgorsze jest to, że osobie prawie nie da się pomóc. Można próbować zmuszać chorego do jedzenia, ale znajdzie sposób by nie jeść. Ta choroba bardzo uczy sprytu. Pomyśleć, że zaczęło się od udawania, że zjadło się obiad. Dochodzi do tego, że osoba przebywająca w specjalnej klinice jest w stanie przy ważeniu schować ciężarki w odbycie by sfałszować wynik na wadze. Do czego są zdolne chore osoby jest naprawdę szokujące. Są zdolne do czasu, aż są w stanie się poruszać, oddychać. Potem kiedy już nie mogą oszukiwać, zwykle jest  za późno.
Aby wyleczyć anoreksję, trzeba zacząć od psychiki. Dopóki osoba nie chce się leczyć, to nie ma innego ratunku. Nawet kiedy wybiera życie, może być za późno. 
A zaczęło się od idealnej formy na wakacje. 
Błagam was, nie idźcie tą drogą. Ta ścieżka nie prowadzi do szczęścia, w najlepszym przypadku daje cenną lekcją, w najgorszym odbiera to, co najcenniejsze. Troszczcie się o siebie i swoich bliskich. Ponad dziesięć lat temu odeszła moja siostra cioteczna. Anoreksja ją pokonała. Dziś miałaby ponad trzydzieści lat, zapewne skończone studia, męża i dziecko. Jednak ona zatrzymała się na zawsze na jednej liczbie. 
Nie potrzebujesz formy na lato, potrzebujesz życia na genialną formę.
Trzymajcie się ciepło!
Ula